W niedzielę 1 sierpnia punktualnie o godzinie 17:00 (godzina W) w Poznaniu zawyły syreny, a przy Pomniku Polskiego Państwa Podziemnego oddaliśmy hołd Powstańcom Warszawskim 1944 roku.
W trakcie uroczystości druhna ZHR odczytała wspomnienia Marii Uliszewskiej-Kaden, pseudonim "Mirka", sanitariuszki z powstańczego oddziału "Baszta" (zob. niżej). Po wystąpieniu sanitariuszki głos zabrał zastępca prezydenta miasta Poznania, Jędrzej Solarski. Orkiestra Reprezentacyjna Sił Powietrznych odegrała utwór "Warszawianka". Modlitwę za poległych powstańców zmówił ks. prałat Leonard Poloch, kapelan Światowego Związku Żołnierzy AK. Odczytano także Apel Pamięci, po czym delegacje złożyły kwiaty pod pomnikiem Polskiego Państwa Podziemnego i Armii Krajowej.
Następnie uczestnicy przemaszerowali do krużganków kościoła dominikanów przy Al. Niepodległości, gdzie pod tablicami złożono kwiaty. W kościele pw. Najświętszego Zbawiciela przy ul. Fredry o godzinie 19:00 rozpoczęła się msza święta w intencji poległych i pomordowanych powstańców.
Z ramienia ŚZŻAK w uroczystościach uczestniczyli: płk Jan Górski - Prezes Okręgu Wielkopolska, Maria Krzyżańska - Wiceprezes Okręgu Wielkopolska, mjr Janusz Gunderman - honorowy Prezes środowiska "Syrena", Henryk Józefowski, Ryszard Liminowicz, Ewa Karpińska, Tadeusz Mieczyński, Krzysztof Kubiak, a także sztandary "Syreny" i Okręgu Wielkopolska ŚZŻAK.
Cześć i chwała bohaterom!
Wspomnienie sanitariuszki z „Baszty”
W dniu 1 sierpnia 1944 roku około godziny 16:00 część z nas – personelu sanitarnego Armii Krajowej maszerowała na Mokotów, do punktów opatrunkowych, zgodnie z przydziałem na Norbutta lub Różaną. Zaczęło się. Tuż po godz. 17:00 mieliśmy pierwszych rannych. Do walki włączyli się Niemcy stacjonujący w koszarach u zbiegu ulicy Puławskiej z Rakowiecką. Ogień zbliżył się do nas. Wieczorem przyszedł rozkaz, by obie ekipy sanitarne pod osłoną nocy przeszły w stronę Pola Mokotowskiego. Rankiem nasza ósemka zajęła opuszczoną willę na ulicy Polickiej 17. Nasz komendant dr „Stach” kierował organizacją punktu. Ekipa składała się ze studentów medycyny. Zajęliśmy dwie pozycje na pierwszym Piętrze sypialni i kuchni, a dr „Stach” zamieszkał w pokoiku na poddaszu. W dwóch dużych pomieszczeniach na parterze była sala operacyjno-opatrunkowa i coś w rodzaju pokoju wypoczynkowego z pianinem. Tu właśnie powstaniec Ulankowski skomponował „Marsz Mokotowa”.
Praca nasza polegała na bieganiu z noszami w okolice parku przy Odyńca, skąd zabieraliśmy rannych – przenosząc ich na punkt gdzie byli opatrywani przez kolegów pod dowództwem dr „Stacha”. Ciężej rannych chłopcy odnosili do szpitala Elżbietanek. Pewnej nocy przywieźli na nasz punkt ciężko rannego cichociemnego kapitana „Wanię”. Miał postrzał klatki piersiowej. Oddychał z trudem. Po pierwszym opatrunku mało przytomnego kapitana zabrała karetka na drugi dzień do szpitala. Dowiedzieliśmy się, że kapitan przeżył wojnę.
Tak było do 24 sierpnia. Rankiem przed atakiem miotaczy („szaf – krów”)i bombardowaniem – zaopatrzone w żołnierski chleb ze sztucznym miodem i garścią kostek cukru – ruszyliśmy w trzy pary z noszami po rannych. Zaczęło się około dziewiątej. Ataki Niemców były niezmiernie silne, było dużo zbitych i rannych. Po ich opatrzeniu na miejscu, kiedy około godziny trzynastej ataki nieprzyjacielskie ustały ruszyliśmy z powrotem na punkt. Zdumienie i zgroza! Naszej willi na Pilickiej 17 nie ma, ani strychu, ani piętra. Na parterze gruzy, połamany sprzęt, ślady po gabinecie opatrunkowym. Z naszej ekipy nikt nie zginął, bo wszyscy byli w terenie. Odczuliśmy radość, że kapitan „Wania” był już w szpitalu. Rannych przyniesionych z przedpołudniowego ostrzału odnieśliśmy do ocalałych punktów – a nas pozbawionych wszystkiego – rozesłano na inne placówki.
Ja z koleżanką przez całą noc wędrowałyśmy kartofliskiem i nad ranem przez Szosę Wilanowską dotarłyśmy na Sadybę.
Zameldowaliśmy się w filii szpitala Ujazdowskiego przy ulicy Okrężnej. Stamtąd w pierwszych dniach września wywieźli nas Niemcy – z chorymi – do obozu w Pruszkowie.
Maria Uliszewska- Kaden „Mirka”