Maria Bogumiła Radajewska urodziła się 22 listopada 1922 r. w Inowrocławiu. Była uczennicą Gimnazjum SS Urszulanek w Poznaniu i harcerką. W działalności harcerskiej z pasją rozwijała wartości wyniesione z rodzinnego z domu, jak gorący patriotyzm, poszanowanie dla narodowej tradycji i historii oraz głębokie przekonanie o powinności służenia innym. Gdy w 1939 r., w ramach wysiedleń do Generalnego Gubernatorstwa, wraz z matką i rodzeństwem znalazła się w Warszawie, kontynuowała edukację uczęszczając na zajęcia tajnej Politechniki Warszawskiej.
Naukę łączyła z praca konspiracyjną – w 1940 r. wstąpiła do ZWZ – AK, gdzie m.in. została przeszkolona w służbie medycznej.
Gdy wybuchło Powstanie Warszawskie otrzymała przydział do 183 plutonu batalionu „Golski” jako sanitariuszka patrolu sanitarnego „Foki”, działającego przy punkcie medycznym utworzonym w powstańczym szpitalu przy ul. Polnej 34 (Przychodnia Ubezpieczalni Społecznej). Stamtąd dokonywała wypadów po rannych.
Nocą 2 sierpnia 1944 r. do szpitala przyszło dwóch żołnierzy ze 135 plutonu z prośbą o pomoc dla ciężko rannych kolegów, którzy znajdowali się w zdobytym tego dnia budynku byłego Departamentu Kawalerii Ministerstwa Spraw Wojskowych przy ul. Marszałkowskiej 24/26. Na ochotnika zgłosiło się pięć dziewczyn, wśród nich Maria i jej siostra Romana. Okazało się jednak, że tak liczna grupa sanitariuszek do wykonania akcji, przy dodatkowym wsparciu żołnierzy 135 plutonu, nie jest wskazana. W obawie o ich bezpieczeństwo zdecydowano, że najmłodsza Romana zostanie. Sanitariuszki dotarły bez przeszkód na Marszałkowską, opatrzyły rannych i dały im wzmacniające zastrzyki. Nazajutrz Niemcy przy użyciu ciężkiej broni przeprowadzili szturm na budynek i wdarli się na jego parter. Próbowali dostać się na piętra, ale gdy kolejne ataki zostały odparte przez powstańców, podpalili budynek z obu stron.
Dowódca 135 plutonu, pchor. „Bicz” w zaistniałej sytuacji wyda rozkaz sforsowania opanowanego przez Niemców parteru w celu przebicia się do wyjścia na ul. Marszałkowską. Polecił sanitariuszkom ewakuowanie dwóch najciężej rannych na osłonięte barykadą półpiętro. Maria i jej koleżanki najwidoczniej źle zrozumiały rozkaz. Zniosły rannych na parter. Tam byli Niemcy. Wszystkie sanitariuszki i ranni zostali zamordowani. Zginęła również Maria.
Autor tekstu
Anna Adamska