Uroczystości z okazji 84 rocznicy powstania Polskiego Państwa Podziemnego rozpoczęły się 27 września br mszą świętą w kościele pw. Najświętszego Zbawiciela przy ul. Fredry. Mszy świętej przewodniczył bp Grzegorz Balcerek w intencji poległych i pomordowanych Polaków w II wojnie światowej. Druga część uroczystości odbyła się przy pomniku Polskiego Państwa Podziemnego i AK. Organizatorami uroczystości był Urząd Marszałkowski i Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej Okręg Wielkopolska.
84. rocznicę powstania Polskiego Państwa Podziemnego w Poznaniu poświęcono zmarłemu w ub. roku płk. lek. med. Janowi Górskiemu, żołnierzowi Armii Krajowej, więźniowi politycznemu, weteranowi, prezesowi Okręgu Wielkopolska Światowego Związku Żołnierzy AK. W roku minęła pierwsza rocznica jego śmierci. Referat przybliżający sylwetkę pułkownika przedstawiła Teresa Masłowska, która przez wiele lat współpracowała z pułkownikiem dla dobra środowiska kombatanckiego, a przez ostatnie lata jako pełnomocnik wojewody wielkopolskiego ds. współpracy ze środowiskami kombatanckimi.
Jan Górski urodził się 15 kwietnia 1922 r. w ziemiańskiej rodzinie w Jagninie w powiecie opatowskim. Patriotyzmu i miłości do Ojczyzny uczył od dziadków Józefa Górskiego i Franciszka Adamskiego - Powstańców Styczniowych. Adamski spędził wiele lat w sandomierskim więzieniu, Górski musiał uciekać do Galicji. Rodzice Andrzej i Kazimiera działali w rewolucyjnej frakcji PPS Piłsudskiego. Płk dobrze wspominał nauczyciela wiejskiej szkoły powszechnej, który rozbudził w nim zamiłowanie do historii i przyrody, prowadził drużynę harcerską, do której należał młody Jan. Doskonale znał historię Polski. Świetny mówca. Często przemawiał na akowskich uroczystościach. Mówił z pamięci, trafiając do serc słuchaczy. Podczas jednej z rocznic powstania Polskiego Państwa Podziemnego pamiętam mocne słowa, którymi on żołnierz walczący z bronią w ręku, bronił honoru wielkopolskiej Armii Krajowej, rozprawiając się z krzywdzącym stereotypem: - Od dawna krąży dowcip, że w Wielkopolsce nie było partyzantki, bo okupant zabronił. A przecież sytuacja w Warthegau, gdzie brak gęstych lasów, gdzie w co drugim domu mieszkali Niemcy lub volksdeutsche, była zupełnie inna niż w Generalnym Gubernatorstwie, czy na Kresach Wschodnich, gdzie gęste lasy umożliwiały walkę partyzancką. W Wielkopolsce nie mogło być mowy o zbrojnych wystąpieniach, dlatego stawiano na działania dywersyjne i wywiadowcze. Nie było partyzantki – mówił pułkownik: - ale to właśnie Poznański Okręg AK został pięciokrotnie rozbity i za każdym razem zdołano go odtworzyć, to tutaj zginęło najwięcej żołnierzy i dowódców okręgu AK.
Przeżył swoją śmierć
W chwili wybuchu II wojny światowej Jan Górski był uczniem sandomierskiego gimnazjum. Za młody na udział w kampanii wrześniowej, za młody na konspirację. Cierpiał z tego powodu. Kiedy zgłosił chęć przystąpienia do konspiracji, usłyszał: - Najpierw zdaj maturę, potem pogadamy. Po roku ze świadectwem dojrzałości w kieszeni - we wrześniu 1941 r. został żołnierzem Związku Walki Zbrojnej w Obwodzie Opatowskim ZWZ/AK. Przyjął ps. „Rzędzian”.
Był łącznikiem między ppor. Władysławem Pietrzykowskim, ps. „Topór”, szefem Referatu II Obwodu Opatów ZWZ/AK, a Komendą Obwodu. Po ukończeniu Akowskiej podchorążówki rzucił pracę i włączył się konspiracji.
Mówił, że dwa razy przeżył swoją śmierć. We wrześniu 1943 r. cudem ocalał, ciężko postrzelony przez bojówkę Armii Ludowej. Drugi raz, po wojnie, kiedy władza ludowa skazała go na karę śmierci. Uczestniczył w wielu potyczkach i bitwach z niemiecką żandarmerią, Wehrmachtem, Al-owcami, własowcami oraz zwykłymi bandytami. W jednej z głośniejszych akcji - 12 marca 1943 r. - żołnierze grupy dywersyjnej Obwodu Opatowskiego i oddziału „Jędrusiów” uwolnili około 70 osób z opatowskiego więzienia.
Latem 1944 r. rozpoczęła się akcja „Burza”. Oddział Górskiego przekształcono w 5 kompanię 2 Pułku Piechoty Legionów AK. Awansowany do stopnia plutonowego podchorążego, został dowódcą plutonu. Do listopada 1944 r. Akowcy stoczyli jeszcze wiele walk z niemieckim wojskiem, m.in. w Dziebałtowie, Wąsoszu, Radkowie. Z czasem zaczęły się problemy z aprowizacją, brakowało amunicji, ubrań, obuwia. W tej sytuacji dowództwo AK podjęło dramatyczną decyzję o rozwiązaniu pułków zapowiadając ich ponowne sformowanie wiosną następnego roku. Jak potoczyła się historia – wszyscy wiemy.
W celi śmierci
Po wojnie Jan Górski rozpoczął wymarzone studia medyczne w Poznaniu. Zdążył ukończyć jeden semestr. Już wcześniej kilkakrotnie aresztowany przez UB, przed Wielkanocą 1949 r. został ponownie zatrzymany i przewieziony do więzienia w Kielcach. Tam odbył się proces 16 żołnierzy AK – z Obwodu Opatowskiego. Górskiego po półrocznym ciężkim śledztwie skazano na karę śmierci. Zrozpaczona Matka i adwokat pisali do Bieruta petycje o ułaskawienie. Bezskutecznie. Rok spędził w celi śmierci. - Do wszystkiego można się przyzwyczaić. Na początku każdy szczęk drzwi przywoływał myśl o egzekucji, ale potem przestałem się tym przejmować.
Wyrok odbywał w Rawiczu, Wronkach, Raciborzu, kiedy zaczął tracić wzrok przeniesiono go do Potulic, a potem jeszcze raz do Rawicza. Tam jako student medycyny pełnił rolę felczera: robił zastrzyki, prześwietlenia, wydawał leki. Lata mijały, karę śmierci zamieniono na dożywocie. W kraju następowała krótkotrwała odwilż. Akowcy sądzeni w tym samym procesie, zostali zwolnieni do domów, tylko Górskiego dokumentacja sądowa nagle zaginęła, a bez tego rzekomo nie było można go zwolnić. Rozpoczął głodówkę. Wyszedł przed świętami Bożego Narodzenia 1957 r. W domu czekała Matka, ojciec zmarł.
Opuścił więzienie w wieku 34 lat, ale marzeń nie porzucił. Ukończył studia na Akademii Medycznej i został lekarzem. Odnosił duże sukcesy w walce z gruźlicą – około 20 lat kierował Przychodnią Chorób Płuc i Gruźlicy w Kędzierzynie-Koźlu. W innych czasach zrobiłby karierę. Wówczas, proponując awans, jednocześnie wymagano wstąpienia do PZPR. Odmawiał. W 1959 r. ożenił się z Danutą. Małżeństwo doczekało się dwóch córek: Hanny i Beaty oraz syna Andrzeja.
W 1989 r. współorganizował struktury Okręgu Wielkopolska ŚZŻAK. Przez 9 lat był prezesem Środowiska „Jodła”, które skupiało m.in. żołnierzy AK z Okręgu Radomsko-Kieleckiego AK. Żył życiem związku, uczestniczył w uroczystościach patriotycznych w Poznaniu i Wielkopolsce. Chętnie spotykał się z młodzieżą szkolną. W 2002 roku został Prezesem Okręgu Wielkopolska ŚZŻAK. Funkcję tę sprawował przez 20 lat aż do śmierci.
Zaangażował się w budowę Pomnika Polskiego Państwa Podziemnego i Armii Krajowej, którego inauguracja miała miejsce 26 września 2007 r. i gdzie odbywa się dzisiejsza uroczystość. Podczas uroczystego odsłonięcia Pomnika powiedział wtedy m.in.:
- Po 62 latach od zakończenia wojny doczekaliśmy się tu w Poznaniu, kolebce państwa polskiego tej uroczystej chwili, chwili w której zostanie poświęcony i odsłonięty Pomnik Polskiego Państwa Podziemnego i Armii Krajowej. Pomnik budowany ze składek całego społeczeństwa, ze składek tych ludzi, którym droga jest pamięć o Armii Krajowej. My wszyscy byliśmy ochotnikami. Nikt nas nie zmuszał do wstępowania w szeregi AK i udziału w wojnie. Uważaliśmy to za swój święty obowiązek.*
Ciężko przeżywał czas pandemii i zawieszenie działalności związku. W ubiegłym roku hucznie obchodziliśmy 100 rocznicę Jego urodzin. Poproszony o zabranie głosu, powiedział:
- Nie byłem nigdy bohaterem i za bohatera się nie uważałem, byłem normalnym żołnierzem. Bóg, Honor, Ojczyzna nie były pustym słowem, ale drogowskazem. Te same słowa wpisał do Księgi zawierającej Przesłanie żołnierzy Armii Krajowej dla Potomnych.
Cześć Jego pamięci!
Teresa Masłowska