Pamięć o przeszłości oznacza zaangażowanie w przyszłość”
Jan Paweł II
Dnia 2 grudnia, na zaproszenie szkolnego Koła Przyjaciół AK na lekcję historii w klasie II d przybył pan Zdzisław Stankiewicz – były żołnierz AK. Spotkanie zorganizowała pani prof. Małgorzata Wiater we współpracy z panią prof. Ewą Pelc. Tematem spotkania była bitwa pod Monte Cassino. Pan Zdzisław wyraził chęć podzielnia się z nami swoimi wspomnieniami.
Dowiedzieliśmy się, że walki o Monte Cassino trwały bardzo długo i obejmowały szereg starć pomiędzy wojskami alianckimi a Wehrmachtem w rejonie klasztoru Monte Cassino. Ataki na miasto i klasztor przeprowadzono w czterech fazach. Pierwsze trzy zakończyły się klęską, dopiero ostatnia przyniosła sukces – zwycięstwo II Korpusu Polskiego. Jako pierwsi uderzyli Amerykanie. Walki trwały ponad tydzień. Wyposażone w karabiny maszynowe dywizje niemieckie skutecznie zamykały ogniem wszystkie przejścia. Na nic zdała się pomoc dywizji nowozelandzkiej oraz brytyjskiej – klęska była nieunikniona.
Druga ofensywa była przeprowadzona przez dywizję nowozelandzką i hinduską. Wojska atakowały z użyciem wsparcia lotniczego – ponad 200 samolotów zniszczyło miasto oraz klasztor. W trzeciej ofensywie brali udział Brytyjczycy, Amerykanie, Nowozelandczycy i Hindusi. Było to dwutygodniowe, najbardziej krwawe natarcie. Wspinając się na wzgórze, żołnierze dźwigali broń, amunicję i karabiny. Dla wielu żołnierzy była to ostatnia droga. Niemcy ostrzeliwali ich z kilkudziesięciu bunkrów zbudowanych w skałach. Aliantom kończyła się amunicja, a wielokierunkowy ostrzał po raz kolejny dawał przewagę Niemcom.
Główną siłę atakującą czwartego natarcia stanowił II Korpus Polski pod dowództwem generała Władysława Andersa. Żołnierze wiedzieli, że muszą podjąć maksymalny wysiłek, by zdobyć klasztor – było to bowiem zadaniem Polaków. W skład Korpusu wchodziła również młodzież, która nie ukończyła jeszcze dwudziestego roku życia. Stanowiła kilkanaście procent ogółu żołnierzy – wśród niej znalazł się również pan Zdzisław Stankiewicz.
Wszystkie oddziały rozpoczęły ofensywę 12 maja, lecz Niemcy się nie poddawali. Polacy walczyli na odsłoniętym terenie, naszpikowanym minami. Niemcy odpierali ofensywę, wykorzystując pluton spadochronowy, kryjący się w załomach skalnych. Sytuacja była niezwykle trudna. Wzgórze było zasnute dymem, zewsząd rozlegały się huki wybuchów. Żołnierze zdawali sobie sprawę, że najważniejsze jest jak najszybsze dotarcie i zdobycie bunkrów. Straty były wielkie. O godzinie 14.00 dowódca Korpusu wydał rozkaz ogólnego wycofania się. Odwrót nastąpił w nocy z 12 na 13 maja. Jak się później okazało, polskie natarcie spotkało ze zwielokrotnionymi siłami wroga.
W okresie od 13 do 16 maja prowadzono lokalne działania rozpoznawcze, przygotowując się intensywnie do drugiego natarcia. Pan Zdzisław miał wtedy 19 lat. Został dowódcą kompanii łączności. Jak mówił nam gość, podczas walk najważniejszy był kontakt, by zsynchronizować działania żołnierzy. W tym celu wraz z kolegami skonstruował magistralę, czyli zespół linii służących do przesyłania sygnałów między połączonymi urządzeniami. Powstały cztery linie telefoniczne, które w nocy z 16 na 17 maja zostały zainstalowane przez polskich żołnierzy. Pan Zdzisław wyczerpany walkami oraz brakiem snu, zasnął przy przekopywanych liniach. Kiedy obudził się rano, usłyszał strzały – właśnie rozpoczęło się drugie natarcie. Zobaczył, że żołnierze generała Andersa pną się pod górę, zdobywając i rozbrajając niemieckie pozycje metr po metrze, bunkier po bunkrze. Specjalna Kompania Komandosów, Pułki Ułanów Podolskich oraz Karpackich prowadziły oczyszczanie bunkrów na stoku wzgórza. Następnej nocy klasztor został zdobyty. Dowódca Pułku Ułanów Podolskich otrzymał nakaz jak najszybszego zajęcia ocalonych części klasztoru. W południe, po dotarciu do ruin klasztoru, na wzgórzu umieszczona została biało-czerwona flaga.
Kilka prawdziwych wspomnień bardzo nas wzruszyło. Pan Zdzisław Stankiewicz podzielił się z nami swoimi przeżyciami i doświadczeniami. Jego historia dała nam możliwość poznania wydarzeń z 1944 roku, za co niezmiernie mu dziękujemy.
Ewa Szczepańska, kl. 2d, 2008